Ślub z Weną – Kasia i Krzysztof
To był ślub wart zapamiętania. To był ślub z weną (i Weną),
który zaskoczyłby i zachwycił najbardziej doświadczonego celebranta. Już
tłumaczę...
Po pierwsze, był to ślub z weną – ceremonia i następujące po
niej wesele aż skrzyło się od iskierek inwencji, w czym zasługę ma wyjątkowo
pomysłowa para, Kasia i Krzysztof. A po drugie, był to ślub z Weną... czyli
suczką golden retriver należącą do Młodej Pary. ;)
Hotel Barczyzna, nie tak znowu daleko od Poznania, naprawdę
zachwyca – idealny na wesele, idealny na ślubne przygotowania. Pan Młody przed
ceremonią był zrelaksowany i wypoczęty, miał czas na nadanie ostatnich szlifów
indywidualnej przysiędze małżeńskiej. A Panna Młoda? Ciii, to tuż przed ślubem
największa przecież tajemnica...
Nieopodal hotelu - w zasięgu spaceru dla osób w każdych,
najwyższych nawet szpilkach - nad uroczym stawem, przygotowano miejsce
ceremonii. Krzesła gości, którzy dostali w ramach zaproszenia cudownie
szczegółową i zabawną rozpiskę, grę planszową i historie poznania się Młodej
Pary w jednym (chociaż nie na jednej kartce ;) ), ustawione zostały w kształt
serca, którego zwieńczeniem były oczywiście miejsca Pary Młodej.
Zaprosiłem Parę Młodą, która wkroczyła wspólnie do dźwięków
muzyki, i odsunąłem się w cień – pierwsza część ceremonii była ślubem cywilnym
prowadzonym przez panią urzędnik stanu cywilnego z pobliskiej Nekli. Po
złożeniu formalnych podpisów przeszliśmy do głównej ceremonii – atmosfera się
odrobinę rozluźniła, a do Pary Młodej dołączyła suczka Wena, zgodnie warując u
stóp Panny Młodej do końca ceremonii.
Był to koncert nietuzinkowych osobowości i poczucia humoru
Młodej Pary. Oboje przedstawili własne, szczegółowe wersje poznania (nie muszę
chyba dodawać, że delikatnie się między sobą różniły :p), których dopełnieniem
były anegdoty z życia zakochanych, które doskonale ilustrowały zgodność Młodych
i ich wzajemne oddanie.
Najważniejszy moment ceremonii wywołał silne wzruszenia –
głębokie, osobiste przysięgi były czystym wyrazem miłości i wzajemnego
zrozumienia. Widziałem w rękach gości kilka chusteczek przytykanych do oczu...
Uśmiechu przysięgom dodała radośnie pomachująca ogonem Wena, która w pysku
przyniosła koszyczek z obrączkami :)
Mówimy zazwyczaj, że Para Młoda wraz z małżeństwem wkracza
na nową drogę życia. Krzysztof i Kasia wkroczyli co najmniej na Drogę Mleczną,
jeśli nie na dalsze galaktyki. Wychodząc przy wtórze marszu z Gwiezdnych Wojen
i wraz z orszakiem dotarli do sali weselnej tematycznie odwołującej się do
słynnych filmu Georga Lucasa – każdy z gości miał zarezerwowane miejsce w
jednym z niezapomnianych statków kosmicznych pojawiających się w Gwiezdnych
Wojnach. Jestem przekonany, że zabawa na tym weselu była nieziemska! ;)
P.S. Pozdrowienia dla Ani! :p
Śledzę Waszą stronę i jak ksiądz nam odmówi udzielenia ślubu w plenerze,to chyba się uśmiechniemy :)
OdpowiedzUsuńŚluby w plenerze stają się coraz bardziej modne, jednak dla mnie jest to dosyć ryzykowane rozwiązanie ze względu na pogodę. Na zdjęciach na pewno wyglądałoby to pięknie!
OdpowiedzUsuńNasze Pary zazwyczaj asekurują się, rezerwując plan B w postaci namiotu lub sali w restauracji/hotelu/pałacu :).
OdpowiedzUsuń