poniedziałek, 18 lipca 2016

Ślub humanistyczny Hani i Piotra

1 lipca miałam przyjemność prowadzić ślub w plenerze Hani i Piotra. Państwo Młodzi postanowili podzielić się z Wami swoją historią poznania.


Hania i Piotr poznali się w 2009 roku, na pierwszym roku studiów. Ona studiowała historię nauczycielską, on kulturę i myśl polityczną. Mogliby się wcale nie spotkać, na szczęście zostali przydzieleni do tej samej grupy z lektoratu języka angielskiego. Podczas zajęć jeden z chłopców wpadł Hani w oko. I nie, to nie był Piotr! Chociaż przez długi czas Hania myślała, że to był właśnie on.

Początkowo nic nie zapowiadało długiej znajomości. Jednego razu, gdy trwało kolokwium i zarówno Piotr jak i Hania, skończyli nieco wcześniej niż reszta grupy, ona próbowała dopytać go o pewne zadania i wysłać odpowiedzi SMS-em koleżankom, które były gorzej przygotowane i nadal siedziały w środku, głowiąc się nad zadaniami. Piotr przyznaje, że odpowiadał wtedy dość obcesowo, niechętnie wskazując, że "ostry" to po angielsku "sharp".

Kiedy nasza Para miała okazję spotkać się ponownie? Na imprezie w akademiku Babilon. Tam też się lepiej poznali i wymienili numerami telefonów. Piotrek wymyślił wtedy, że potrzebuje jej numeru pod pretekstem wymiany notatek z zajęć, co oczywiście zadziałało znakomicie.


9 stycznia, dzień po imprezie. A tym razem, jak to wyglądało?

Oczywiście, Hania nie mogła się na niczym skupić w pracy. Co sekundę sprawdzała telefon, czy nie przyszedł SMS... Ten złośliwie milczał, a ona rozmyślała o minionej nocy... W godzinach późno popołudniowych, kiedy straciła już nadzieję, przyszedł on! SMS! Z zapytaniem, czy się spotkają. I tak, spotkali się następnego dnia w knajpie, której nazwy obydwoje nie pamiętają. Hania wspomina, że miejsce to było niesamowicie dziwne, a kawa kosztowała tam złotówkę! Przyznaje, że to była najtańsza i jednocześnie najlepsza kawa, jaką kiedykolwiek piła. Oczywiście, nie pamięta jej smaku, ale wie, że była najlepsza. Piotr za to twierdzi zupełnie inaczej. Pozwolę sobie zacytować: „Była oczywiście obrzydliwa, ale nie obciążała studenckiego portfela. Zresztą, był to chyba pierwszy raz w życiu, gdy wypiłem całą filiżankę kawy.” O czym rozmawiali podczas tej kawy? Hania nie pamięta, ale wie, że było bardzo miło...

Na kolejną randkę Hania zabrała ze sobą trzygodzinny dramat wojenny. Tak, proszę Państwa, tak było. I teraz, cytując Hanię: „Wydawało mi się, że skoro historyk... to film wojenny będzie dobry. W końcu raz go już widziałam i końcówka była rewelacyjna! Początku nie pamiętam, bo mi się przysnęło, ale końcówka była dobra! Byłam wtedy ubrana w jeansy, czarny golf i czarną tunikę. Do dzisiaj jest mi wypominany ten wieczór! Zupełnie nie rozumiem dlaczego.”

Jak na prawdziwych studentów przystało, ukrywali się przez jakiś czas na uczelni, aby nikt o nich nie wiedział. Potem stało się to zabawne i ludzie zaczęli dostrzegać, że coś ich łączy i podpytywać, czy są razem. Piotr powiedział mi na ten temat coś więcej: „Na wykładach nie siadaliśmy koło siebie. Nikt ze znajomych przez pierwszych kilka tygodni o niczym nie wiedział. Czasem trochę mnie to niepokoiło. W trakcie najnudniejszych zajęć z całych pięciu lat studiów, czyli na prahistorii, nie mogłem oderwać od niej wzroku, a ona uporczywie wpatrywała się to w prowadzącego, to w zeszyt, to błądziła wzrokiem po sali - gdy napotkała moje oczy, natychmiast się odwracała. Marginesy jej notatnika były wypełnione rysowanymi z nudów kwiatami.


Na zakończenie, Hania dodała, że przez ładnych parę lat koleżanki dręczyły ją pytaniami: „Hania, a czy to jest ten?”, „Hania, a czy Ty jesteś pewna, że to ten?”, „Hania, a skąd wiesz, że to ten?” Na każde z tych pytań odpowiadała, że nie wie, bo co to za "ten" i skąd miała wiedzieć, że to "ten"? Ale dzisiaj już wie, to ten. :)

A jak swoją opowieść zakończył Piotr? „I tak, krok po kroku, ten cement sechł.” Z tym Państwa pozostawimy. :)

zdjęcia: Tomasz Mikurda Videolook



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz